Co jednak dalej? Dziś niewiele wskazuje by mogły czekać Kubę rządy dynastyczne. Potomstwo zmarłego Fidela, (6. synów z dwóch żon, oraz 2. córki i 1. syn z trzech związków pozamałżeńskich) nie były dopuszcane do spraw publicznych. Córki mieszkają zresztą w USA, podobnie jak jego rodzona siostra. Raul różniący się tu zasadniczo od Fidela miał tylko jedną żonę i 3. córki oraz 1. syna. Choć dzieci są umocowane w struklturach władzy średniego szczebla nie są jednak członkami Komitetu Centralnego, ani tym bardziej politbiura partii rządzącej. Co więcej Raul Castro już 5 lat temu zapowiedział, iż będzie to jego ostatnie 5. lat rządów i że władzę chce przekazać politykom nowego pokolenia. Czyli komu?
Kubańskie elity władzy od dawna nie wierzą w żaden komunizm. Zafascynowane są chińskim modelem rozwoju, choć chętnie przyjęły by i wschodnioeuropejski - zwłaszcza w wydaniu polskim "okrągłostołowym". Chętnie uwłaszczyły by się na majątku, któym dziś zarządzają bądź osobiście bądź też poprzsez swoje rodziny. Tak jak w Polsce lat 80-tych tak i na kubie od dekady kwitnie kubański odpowiednik tzw. firm "polonijnych" czyli rozmaitych firm kreowanych przez służby powiązane z aparatem władzy. Od lata działają rozmaite miejscowe baltony, pewexy, i inne "exy" - symbole powiązań komunistycznych elity z biznesem zachodnim, który od lat za pośrednictwem i przykryciem firm rodem z meksyku, wenezueli czy hiszpanii reprezentują interesy firm amerykańskich, europejskich i chińskich. Osobno kwitnie biznes rosyjski, a i nowy rozdział pisze biznes chiński, który jest na Kubie trochę traktowany na zasadzie "chiała bym i boję się".
Obecnie można więc przypuszczać, iż Kuby nie czeka raczej żadna rewolucja po Castro. Starsi odeszli podobnie jak Fidel i Ramón, a inni ze starszej generacji - jak generałowie - zostali odsunięci. Szanse na sukcesję po Raulu mają w tej sytuacji lokalni notable wśród których zauważa się Mercedes Lopeza Acea czy Miguela Diaz Canela. To oni wskazuja na przykłady azjatyckie Chin i Wietnamu. Nie bez szans sa Ci, którzy znajdą się pod wpływem rozwiązań "amerykańskich", a więc będą optować za uwłaszczeniem się i akcpetacją przez wielkie korporacje pod których skrzydłami znajdą ochronę dla siebie i swoich rodzin oraz interesdów jakie będą mogli prowadzić. Kuba od lat przeżywa bowiem poważne trudności gospodarcze i demograficzne. W żaden sposób (i mentalnie i systemowo) nie przypomina azjatyckich tygrysow (nawet wyleniałych).
Dziś, gdy przypominam sobie w tym kontekście mój pobyt na Kubie nie moge nie wrócić do wspomnienia legendarnej Buena Vista Social Club, gdy spacerując uliczkami starej Havany - gdzie wyłaniały się już pierwsze miejscowe wytwory kapitalizmu - w co drugiej knapce słychać było jak echo ich słynny przbój "Chan, chan" ze słowami: "Oczyść przejście z suchych trzcin, bo chcę usiąść na tym pniu. Inaczej nie wytrzymam."
Nie inaczej jest teraz. Podniecenie na Kubie bedzie narastać. Pytanie kto oczyści trzciny i do jakiego zaprowadzi pnia, by Kubańczycy mogli usiąść. Właśnie usiąść, a nie robić kolejna, bezsensowna rewolucję. Szkoda by było tego pieknego kraju i jego sympatycznych, choć dziś zniewolonych jeszcze mieszkańców.