Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Tinderowi „gwałciciele”, czyli wrobieni w gwałt

„Poznałem Panią Patrycję za pośrednictwem aplikacji randkowej TINDER…” tak się zaczyna coraz więcej protokołów przesłuchań młodych mężczyzn, którym stawiany jest najcięższy zarzut z art. 197 k.k., czyli zarzut zgwałcenia. Coraz popularniejsze aplikacje randkowe stają się mimowolnymi „współsprawcami” problemów młodych ludzi, którzy zdecydowanie łatwiej nawiązują znajomości z zupełnie obcymi osobami, których połączyło… zdjęcie w telefonie.

Tinderowi „gwałciciele”, czyli wrobieni w gwałt
źródło: pixabay.com

Sex with benefits

Przygoda na jedną noc może się skończyć nawet dwunastoletnim pobytem za murami więzienia. W pierwszej kolejności należy zdać sobie sprawę, że nawiązując intymne kontakty z „poznanym” przez aplikację człowiekiem, de facto obcujemy z zupełnie obcą sobie osobą; niektórzy tak twierdzą nawet po kliku latach małżeństwa, co nie zmienia faktu, że znajomy z appki znajomy nie jest. Oczekiwania sparowanych osób nie są wzajemnie znane, a wyobrażenia co do przebiegu i finału „randki” również mogą być zupełnie inne. W szczególności należy pamiętać, że przekazywane sygnały, te dorozumiane, a nawet werbalne, mogą być odbierane przez adresata inaczej od intencji nadawcy, a to prosta droga do przekroczenie cienkiej granicy między dobrą zabawą bądź eksperymentem a poczuciem gwałtu.

Używki, takie jak alkohol lub narkotyki również wpływają na odczucia i przekraczanie granic, które w „normalnych” warunkach nie zostałyby przekroczone, a kiedy używka przestanie działać zostanie ból, ślady na ciele, poczucie wstydu, winy, które z obopólnie zaakceptowanej zabawy, mogą wywołać przeświadczenie, że ta druga osoba doprowadziła do ograniczenia lub utraty świadomości, a potem wykorzystała ten stan. 

Kolejnym, chyba najtrudniejszym do wykazania i obrony przypadkiem są zaburzenia psychiczne jednego z partnerów, co z jednej strony stanowi duże zagrożenie fizyczne, a z drugiej powoduje ograniczenie percepcji i inne wyobrażenie o przebiegu spotkania i dawanych sygnałach niż miało to miejsce w rzeczywistości. 

Ostatnim, zdaje się marginalnym przypadkiem jest celowe wrabianie w gwałt, w celu późniejszego szantażu i wyłudzenia „odszkodowania”.

Czy zamawiałem budzenie na szóstą…

Powyższe opisy to truizmy, każdy o nich wie i… każdy ma je gdzieś, gdy tylko spotkanie się zaczyna. 

Jest wiele mitów i legend dotyczących zatrzymania, kreowanych przez przekazy medialne i filmy akcji: 

Mit pierwszy: zatrzymują równo o 6:00 – nieprawda! W większości przypadków odwiedziny mają miejsce między 6:30-6:45 w zależności od odległości od komendy. Ci mieszkający bliżej mają gorzej, gdyż policja startuje z pasieki około 6:05 i czas pobudki zależy od odległości do lokalu.

Mit drugi: zatrzymują komandosi z AT, z długą bronią i granatami dymnymi – nieprawda! Na takie specjalne traktowanie mogą liczyć tylko groźni przestępcy, a nie Tinderowi „gwałciciele”. Zatrzymania dokonuje dwóch – trzech funkcjonariuszy w „cywilnych” ubraniach z widocznymi legitymacjami oraz postanowieniem o zatrzymaniu i doprowadzeniu w ręku. Mimo że nie ma obstawy AT, to dla funkcjonariuszy, tak samo jak dla zatrzymywanego, każde zatrzymanie to też jest stres i niepewność, zatrzymani nawet ci łagodni w normalnym życiu, nie mający sobie nic do zarzucenia, mogą zareagować nieprzewidywalnie i stanowią potencjalne zagrożenie. Druga sprawa, w chwili zatrzymania poczucie humoru policjantów zostaje wyłączone, więc głupie żarty i sarkazmy, to bardzo zły pomysł. Potem to mija, ale dopiero jak emocje obu stron opadną i będzie pełna, grzeczna i kulturalna współpraca ze strony zatrzymywanego.

Mit trzeci: decyzja o zatrzymaniu i zarzutach jest wyłącznie na podstawie zeznań ofiary – nieprawda! Jeżeli są tylko zeznania ofiary i brak innych dowodów, chociażby wyników badania lekarskiego i śladów agresji, to podejrzewany jest w większości przypadków wzywany na przesłuchanie przez dzielnicowego. Z reguły zatrzymanie jest poprzedzone czynnościami sprawdzającymi, opinią biegłego z zakresu medycyny i wstępnego wywiadu o podejrzewanym.

Mit czwarty: pokrzywdzona przyjdzie z tatą, a za nimi prokurator – nieprawda! pokrzywdzonej nie zobaczymy długo i dodatkowo, w najlepszym wypadku, dostaniemy zakaz zbliżania i kontaktów. Prokurator też nie przyjdzie, tylko zostanie się do niego doprowadzonym.

Mleko się rozlało.

Gdy już koszmar się zaczął, a nie mamy sobie nic do zarzucenia, należy zachować spokój i zacząć myśleć racjonalnie. W pierwszej kolejności poprosić o poinformowanie adwokata,… ale większość nie zna żadnego adwokata, a już na pewno takiego, który z samego rana przyjedzie na komisariat by nas ratować. Wówczas należy poprosić funkcjonariuszy o poinformowanie bliskiego: siostry, brata, rodzica, szwagra czy dobrego kolegę, który zorganizuje pomoc prawną. Pamiętajmy, że pełnomocnictwa do obrony zatrzymanego może udzielić każdy, nawet formalnie obcy!!! Można też wnosić o pełnomocnika z urzędu, ale to nie Ameryka i nic z tego nie wyjdzie. 

Warto też uważnie słuchać, gdyż istnieje duże prawdopodobieństwo, że funkcjonariusze uczestniczący z zatrzymaniu „prowadzą sprawę” i może uda się usłyszeć coś, co może nam przypomnieć sobie istotny szczegół lub pozwoli obrońcy przygotować skuteczniejszą linię obrony.

Jak nie mamy sobie nic do zarzucenia i obrońca się z nami zgodzi, w takich sprawach najlepiej nie odmawiać składania wyjaśnień (w przeciwieństwie do większości innych spraw), i dokładnie opisać wszystko zgodnie z prawdą i faktami, niczego nie ukrywając i pomijając. Dalekim trzeba być od stwierdzenia, że prawda się sama obroni, ale należy być pewnym, że każde nawet najdrobniejsze kłamstwo, może poważnie zaszkodzić – słowo klucz to „wiarygodność”.

Może być źle.

Jeżeli nie trafimy na doświadczonego w podobnych sprawach prokuratora, który niejedną podobną sprawę ma za sobą, bez mrugnięcia okiem, zaraz po przedstawieniu zarzutów i przesłuchaniu, skieruje on wniosek o tymczasowy areszt, a wtedy zacznie się koszmar. Dlaczego od razu areszt? Są dwa powody. Po pierwsze minimalna kara za gwałt to 2 lata, a maksymalna to 12 lat i nie ma możliwości orzec zawieszenia tej kary, więc dlaczego odsiadki nie zacząć jak najszybciej? Po drugie, nawet potencjalnych gwałcicieli, morderców i miłośników talentu sióstr Godlewskich należy odseparować od społeczeństwa, w tym przypadku obowiązuje stalinowska zasada, lepiej zamknąć 99 niewinnych niż wypuścić jednego prawdziwego przestępcę. 

Za wszelką cenę należy przekonać prowadzącego postępowanie do swojej niewinności, a to można osiągnąć tylko pełną współpracą i wiarygodnymi zeznaniami okraszonymi potwierdzającą nasze wyjaśnienia korespondencją z domniemaną ofiarą. Dlatego nigdy nie kasuj korespondencji z „tinderową randką”.

Jeżeli unikniesz najgorszego i nie spędzisz kilku miesięcy na koszt państwa, to podziękuj Bogu, nawet jeżeli nie wierzysz to też podziękuj, bo to oznacza, że On w Ciebie wierzy. 

Statystyki…

Statystycznie w każdej dzielnicy Warszawy policja przyjmuje średnio jedno zgłoszenie tygodniowo od „ofiar” Tinderowych randek…

Niezależnie od zakończenia sprawy, nawet jak się to okaże nieporozumieniem, to jako mężczyzna i tak przegrałeś… gdyż kobieta w Twojej obecności poczuła się zagrożona.

Na koniec należy też mieć z tyłu głowy, że przygoda dzięki appce może się faktycznie skończyć gwałtem lub zarażeniem chorobą weneryczną, dlatego swoje Mariolki lepiej w bibliotece poznawać, ale nie o tym był artykuł.

Data:
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.