Wielkie nerwy, rozpalone do czerwoności emocje i kanonada oskarżeń. Tak wyglądało zwołane przez Lecha Kaczyńskiego (60 l.) poufne spotkanie w sprawie afery hazardowej. Prezydent domagał się ponoć natychmiastowych aresztowań liderów PO posądzanych o lobbowanie na rzecz rekinów hazardu.
Wzburzony Donald Tusk (52 l.) nie wytrzymał do końca narady. Wraz z marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim (57 l.) nagle wstał od stołu i wyszedł z Belwederu. – To polityczny pojedynek i niedopuszczalny wstęp do kampanii wyborczej – oskarżył głowę państwa o wykorzystywanie akcji CBA dla własnych interesów.
– Nie pozwolimy zamieść afery pod dywan – zagrzmieli w odpowiedzi ludzie prezydenta. Tusk postanowił udowodnić, że też tego nie zrobi i odtajnił dokumentację związaną z pracami nad przepisami o grach losowych. Dokumenty potwierdzają, że Zbigniew Chlebowski (45 l.) od dawna interesował się ustawą hazardową.
>>> Przeczytaj, jak Chlebowski rozmawiał z biznesmenami
Szczyt w Belwederze miał doprowadzić do uzgodnień, co najważniejsze osoby w państwie powinny zrobić dla wyjaśnienia afery hazardowej, która wstrząsnęła polską polityką. Tak przynajmniej wezwanie na dywanik tłumaczył Lech Kaczyński.
Prezydent uznał, że materiały CBA, obciążające liderów PO Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego (53 l.) podejrzeniem działania na korzyść bonzów hazardu, świadczą o zagrożeniu interesów ekonomicznych państwa. I dlatego, jak przekonują urzędnicy głowy państwa, Lech Kaczyński uderzył na alarm. Tyle że dla premiera Tuska i jego współpracowników prezydent bije w dzwon na fałszywą nutę – wraz z PiS chce wykorzystać aferę hazardową do odsunięcia PO od władzy.
Kiedy więc do prezydenta sunęły limuzyny, w powietrzu wisiała polityczna burza. Pierwszym zwiastunem było demonstracyjne odmówienie udziału w spotkaniu przez wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego (65 l.) i marszałka Senatu Bogdana Borusewicza (60 l.). Bomba wybuchła w Belwederze.
Faktowi udało się odtworzyć przebieg narady. Uczestnicy zasiedli przy stole. Z jednej strony prezydent i jego dworzanie – szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak (43 l.) i Aleksander Szczygło (46 l.) z Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Naprzeciw premier, minister sprawiedliwości, marszałek Komorowski oraz wicemarszałkowie Sejmu i Senatu – Krzysztof Putra (52 l.) i Zbigniew Romaszewski (69 l.) z PiS, Jerzy Szmajdziński (57 l.) z SLD i Ewa Kierzkowska (45 l.) z PSL.
>>> Wojna premiera z prezydentem
– Mamy do czynienia z sytuacją nadzwyczajną. Domagam się użycia wszelkich możliwych środków. I pełnej przejrzystości. Apeluję o powołanie komisji śledczej – ruszył do szturmu prezydent.
Gdy grzmiał Lech Kaczyński, premier nerwowo stukał paznokciami o blat stołu. – Przerywał prezydentowi, wchodził mu w słowo – twierdzi Krzysztof Putra. Jak na szpilkach siedział też Bronisław Komorowski. – Zostaliśmy wezwani według klucza CBA. To dziwny sposób zapraszania gości – rzucił marszałek pod adresem głowy państwa.
Atmosfera gęstniała. – Momentami było nieprzyjemnie – relacjonuje oszczędnie Jerzy Szmajdziński.
Po Lechu Kaczyńskim głos miał Donald Tusk. – Nie może być tak, że pomówienia mają decydować o poważnych krokach – odpierał żądania dymisji ludzi ze swego otoczenia. Wtedy prezydent podniesionym głosem zażądał podobno zamknięcia za kraty osób zamieszanych w aferę hazardową. – Od razu chciał kogoś aresztować. Ale nie sprecyzował kogo – relacjonował premier. Wzburzony szef rządu nie wytrzymał do końca spotkania. Wstał z krzesła i wyszedł.
A już chwilę później na stronach internetowych Kancelarii Premiera pojawiły się dokumenty związane z pracami nad ustawą o grach losowych. Wśród nich m.in. odtajnione notatki zespotkań premiera z szefem CBA Mariuszem Kamińskim (44 l.). Z dokumentów wynika, że Chlebowski bardzo interesował się projektem.
>>> CBA odtajniło aferę hazardową
„Przewodniczący Z. Chlebowski wyrażał zainteresowanie ustawą o grach zazwyczaj, przy okazji spotkań, na których omawialiśmy inne bieżące projekty ustaw” – napisał w swojej notatce wiceminister finansów Jacek Kapica (39 l.).
Mimo tylu emocji to nie był koniec pracy dla premiera tego dnia. Wieczorem miało jeszcze dojść do spotkania z ministrem sportu. Jak ustalił Fakt, Mirosław Drzewiecki od kilku dni przebywał na urlopie na Florydzie, gdzie zajmował się swoją chorą żoną.
– Słyszałam o tej rzekomej aferze, ale nie rozmawiałam o tym z mężem – powiedziała nam Janina Drzewiecka. Los jej męża pozostaje w rękach premiera. Donald Tusk jeszcze przed południem powiedział, że nie wyklucza jego dymisji.